Od kilku lat do Szant trzeba dokładać

2009-09-14 00:00:00

Festiwal Piosenki Żeglarskiej i Morskiej "Szanty w Giżycku" jeszcze kilka lat temu był naszą sztandarową letnią imprezą. Szanty przynosiły dochód i zarabiały na mniej dochodowe wydarzenia kulturalne. Niestety, od paru lat Giżyckie Centrum Kultury do festiwalu dokłada.

Po wielu staraniach radnego Marka Wojciechowskiego organizatorzy ujawnili rozliczenie festiwalu za 2008 roku. Okazało się, że do imprezy trzeba było dołożyć 32 tysiące złotych. Wysokość kwoty została podana na ostatniej sesji Rady Miejskiej.


— Nie wiem czy to dużo, czy mało — mówi Marek Wojciechowski, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Giżycku. — Interesuje mnie z jakich źródeł ta strata została pokryta. Czy z budżetu miasta, czy z innych źródeł?


Niewątpliwie ocena radnego, że jakaś forma działalności Giżyckiego Centrum Kultury musiała na tym ucierpieć, jest słuszna.
— Czekam na wyjaśnienie tej sprawy — twierdzi radny. — Jeżeli w określonym czasie nie otrzymam informacji, złożę wniosek, aby zagadnieniem tym zajęła się Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej.


Szukając odpowiedzi na pytania o źródła finansowania "szantowej dziury budżetowej" zwróciliśmy się do Pawła Czacharowskiego, zastępcy burmistrza miasta.
— Giżyckie Centrum Kultury nie zwracało się do nas o pieniądze na pokrycie strat — zapewnia Paweł Czacharowski. — Jest to wewnętrzna sprawa tej placówki w jaki sposób poradziła sobie z tym problemem.


Z tego powodu Giżyckie Centrum Kultury nie przeżyło załamania, ani też nie przerwało działalności.
— Stratę pokryliśmy z bieżących wpływów — wyjaśnia Dorota Łabuz, dyrektor GCK. — Na przykład z wpływów za wynajem pomieszczeń. Na pewno nie ucierpieli na tym pracownicy, nie było też ograniczeń w działalności. Strata w 2008 roku spowodowała, że wprowadziliśmy zmiany w organizacji festiwalu w 2009 roku. Ograniczyliśmy go do dwóch dni koncertowych.


Według zapewnień Doroty Łabuz, w 2009 roku impreza wypadła już znacznie lepiej - biletów sprzedano więcej niż rok wcześniej, ale na pytanie czy była na plusie, czy na minusie nie otrzymaliśmy jednoznacznej odpowiedzi.


— To zależy jak liczyć — mówi Dorota Łabuz. — Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystko, łącznie z kosztami pracowniczymi, to nie przyniosła dochodu. Natomiast biorąc pod uwagę koszty podstawowe to była na plusie.
Dorota Łabuz zdradziła nam, że po doświadczeniach ostatnich lat rozważa zwrócenie się do miasta o dofinansowanie festiwalu.

Sławomir Kędzierski
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5