Ogromne straty odnotował dzierżawca jeziora Wobel (Miłkowskiego), przylegającego do miejscowości Miłki. Paweł Kołosiński, mieszkaniec Giżycka, szkody w wyniku padnięcia tysięcy ryb oszacował na prawie 260 tysięcy złotych.
Pierwsze sygnały o katastrofie w jeziorze pojawiły się już w styczniu. Mieszkańcy Miłek mówili o tzw. przydusze czyli o braku tlenu w wodzie. Według barwnych opowieści "ryby miały same wyskakiwać na lód po wyrąbaniu przerębla".
Natomiast dzierżawca 23-hektarowego akwenu niedostateczną ilość tlenu w wodzie zauważył już w sierpniu ubiegłego roku. O padnięciach ryb z tego powodu powiadomił 13 stycznia policję - złożył zawiadomienie o przestępstwie. Zdaniem dzierżawcy przyczyną braku tlenu była lokalna oczyszczalnia ścieków, która dwa-trzy razy w tygodniu zrzucała zanieczyszczoną wodę do jeziora.
Do zbadania stanu czystości jeziora Wobel wezwano pracowników giżyckiej Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Próbki wody do badań pobierano dwukrotnie 11 i 19 stycznia. 27 stycznia przeprowadzono też kontrolę oczyszczalni ścieków w Miłkach. Wyniki badań nie były pomyślne dla dzierżawcy jeziora. Zdaniem inspektorów WIOŚ, to nie zrzuty ścieków z oczyszczalni były przyczyną zmniejszonej ilości tlenu w wodzie. Biorąc pod uwagę tę opinię Prokuratura Rejonowa w Giżycku umorzyła dochodzenie w sprawie ewentualnego zatrucia wód jeziora Wobel.
W trakcie badań jeziora ujawniono, że część gospodarstw nad jeziorem nie ma podłączeń do gminnej kanalizacji. Uporządkowanie tej sprawy zlecono wójtowi gminy Miłki.
S.K.
Natomiast dzierżawca 23-hektarowego akwenu niedostateczną ilość tlenu w wodzie zauważył już w sierpniu ubiegłego roku. O padnięciach ryb z tego powodu powiadomił 13 stycznia policję - złożył zawiadomienie o przestępstwie. Zdaniem dzierżawcy przyczyną braku tlenu była lokalna oczyszczalnia ścieków, która dwa-trzy razy w tygodniu zrzucała zanieczyszczoną wodę do jeziora.
Do zbadania stanu czystości jeziora Wobel wezwano pracowników giżyckiej Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Próbki wody do badań pobierano dwukrotnie 11 i 19 stycznia. 27 stycznia przeprowadzono też kontrolę oczyszczalni ścieków w Miłkach. Wyniki badań nie były pomyślne dla dzierżawcy jeziora. Zdaniem inspektorów WIOŚ, to nie zrzuty ścieków z oczyszczalni były przyczyną zmniejszonej ilości tlenu w wodzie. Biorąc pod uwagę tę opinię Prokuratura Rejonowa w Giżycku umorzyła dochodzenie w sprawie ewentualnego zatrucia wód jeziora Wobel.
W trakcie badań jeziora ujawniono, że część gospodarstw nad jeziorem nie ma podłączeń do gminnej kanalizacji. Uporządkowanie tej sprawy zlecono wójtowi gminy Miłki.
S.K.