Martwe ryby gniją w Jeziorze Miłkowskim

2010-04-07 00:00:00

Ogromne straty odnotował dzierżawca jeziora Wobel (Miłkowskiego), przylegającego do miejscowości Miłki. Paweł Kołosiński, mieszkaniec Giżycka, szkody w wyniku padnięcia tysięcy ryb oszacował na prawie 260 tysięcy złotych.

Pierwsze sygnały o katastrofie w jeziorze pojawiły się już w styczniu. Mieszkańcy Miłek mówili o tzw. przydusze czyli o braku tlenu w wodzie. Według barwnych opowieści "ryby miały same wyskakiwać na lód po wyrąbaniu przerębla".

Natomiast dzierżawca 23-hektarowego akwenu niedostateczną ilość tlenu w wodzie zauważył już w sierpniu ubiegłego roku. O padnięciach ryb z tego powodu powiadomił 13 stycznia policję - złożył zawiadomienie o przestępstwie. Zdaniem dzierżawcy przyczyną braku tlenu była lokalna oczyszczalnia ścieków, która dwa-trzy razy w tygodniu zrzucała zanieczyszczoną wodę do jeziora.

Do zbadania stanu czystości jeziora Wobel wezwano pracowników giżyckiej Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Próbki wody do badań pobierano dwukrotnie 11 i 19 stycznia. 27 stycznia przeprowadzono też kontrolę oczyszczalni ścieków w Miłkach. Wyniki badań nie były pomyślne dla dzierżawcy jeziora. Zdaniem inspektorów WIOŚ, to nie zrzuty ścieków z oczyszczalni były przyczyną zmniejszonej ilości tlenu w wodzie. Biorąc pod uwagę tę opinię Prokuratura Rejonowa w Giżycku umorzyła dochodzenie w sprawie ewentualnego zatrucia wód jeziora Wobel.

W trakcie badań jeziora ujawniono, że część gospodarstw nad jeziorem nie ma podłączeń do gminnej kanalizacji. Uporządkowanie tej sprawy zlecono wójtowi gminy Miłki.

S.K.
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5