Jestem wygrana, bo robię to, co kocham

2024-01-05 11:00:00(ost. akt: 2024-01-05 12:10:37)

Autor zdjęcia: Arch. Barbara Somionka/FB

Czasem mam dość, bywam zmęczona, ale jak widzę moje dzieciaki, ich uśmiechy, sukcesy, to zmęczenie od razu przechodzi i chce się działać dalej - zapewnia Barbara Somionka, instruktorka w ośrodku kultury w Wilkasach koło Giżycka. - Ta praca to moja pasja. Uwielbiam być wśród ludzi, od nich czerpię energię i oddaję im swoją.
Barbara Somionka jako instruktorka w Gminnym Ośrodku Kultury i Rekreacji w Wilkasach pracuje od 18 lat. Zaczynała karierę bezpośrednio po studiach. Jest giżycczanką, absolwentką I LO, ukończyła studia pedagogiczne o kierunku animacja społeczno-kulturalna, czyli z wykształcenia jest menedżerką kultury. W ośrodku prowadzi grupy hip-hopowe, formacje tańca współczesnego, ludowy Zespół Pieśni i Tańca „Niegocin”, trenuje grupy wokalne i solistki. Wcześniej pracowała również z grupą teatralną.


Muzyka jest w jej sercu od lat, śpiewa od 16 roku życia. Zaczynała w zespole religijnym Betania z Giżycka, później przyszedł czas na inne formacje muzyczne.
– Muzyka to moja pasja od zawsze. Mój brat do dziś wspomina, jak miał dosyć ciągłego hałasu z mojego pokoju, gdzie grało cały czas. Całe ściany były tam oklejone plakatami Michaela Jacksona, Whitney Houston, Roxette i wielu innych. Miałam i mam do tej pory mnóstwo gustów muzycznych, dlatego zawsze zachęcam moich wokalistów do próbowania swoich sił w różnych stylach. To ich niesamowicie rozwija i w końcu ukierunkowuje na właściwą drogę – opowiada instruktorka.

– Lubię śpiewać dla ludzi do zabawy – kontynuuje. – Konkursy nie są dla mnie bardzo istotne, ale biorąc w nich udział rozwijamy swój warsztat i poznajemy nowych ludzi, poza tym doskonale uczą pokory. Dzięki nim pokazuję swoim podopiecznym, że na scenie również walczę ze stresem i dzielę ich nerwy. Zwycięstwo w tym wszystkim to tylko miły dodatek, a jego brak nie zawsze oznacza przegraną. Ja zawsze czuję się wygraną, bo robię to, co kocham. I tym optymizmem chcę zarażać swoich tancerzy i wokalistów.
Kończąc liceum tak naprawdę nie wiedziała, w którym kierunku pójść.


- Byłam dobra ze śpiewu, ale też w sporcie, w matematyce. Robiąc maturę, nie wiedziałam, co robić i może tak trochę przypadkiem wybrałam pedagogikę, animację społeczno-kulturalną - wspomina. Ale nie żałuje. Jak podkreśla, miała szczęście, że po studiach trafiła do Gminnego Ośrodka Kutury i Rekreacji w Wilkasach koło Giżycka.

- Wówczas dyrektorką była pani Bożenna Oleksiak, która zauważyła we mnie potencjał, mobilizowała mnie. Zresztą każdy z dyrektorów,z którym pracowałam coś mi dał, z żadnym mnie miałam problemów. Tak jest i teraz.

Swoją pozycję, umiejętności, swoje grupy budowała od podstaw. Zaczęło się właśnie od tańca, śpiewanie przyszło później.
- Uważam, że każda osoba pracująca z dziećmi, młodzieżą i w ogóle z ludźmi powinna stale poszerzać swoje horyzonty. Zaczęłam wyjeżdżać w inne miejsca, tak poznałam m.in. Piotra Frąckiewicza z ośrodka kultury w Kętrzynie, który zajmował się hip-hopem. Zainspirowała mnie ta technika tańca i w tym kierunku zaczęłam się rozwijać. Przygoda z hip-hopem trwała dość długo, w pewnym momencie miałam trzy formacje po 20 osób. Jeździliśmy na różne konkursy, przeglądy, zdobyliśmy trochę nagród.


Praca w domu kultury to nie tylko praca instruktorska, to także m.in.organizacja i prowadzenie imprez.
- W małych ośrodkach człowiek tak naprawdę jest do wszystkiego, jak trzeba to i stoły się nosi, sprząta, pomaga innym, po prostu robi się wszystko, co w danym czasie trzeba wykonać - mówi Barbara Somionka. - W wielu przedsięwzięciach jestem instruktorką, scenarzystką, reżyserką i wykonawczynią, wszystko w jednym. Oczywiście przy wsparciu dyrekcji, rodziców, kolegów z pracy.


Dużo zależy od zaangażowania danego ośrodka kultury, mieszkańców, społeczności wokół.
- Nie siedzę w domu kultury i czekam, aż ktoś przyjdzie do mnie na zajęcia. Wychodzę naprzeciw potrzebom, oczekiwaniom dzieci i młodzieży. Wiadomo, że z czasem zmieniają się zainteresowania, chęci, wtedy trzeba zacząć coś innego. Moje dziewczynki, które chodziły na grupy taneczne, zainteresowały się w pewnym momencie śpiewaniem, więc zaczęłyśmy dodatko śpiewać. Pojawiły się solistki. Wyjeżdżałyśmy na różne konkursy. To jest ważne, bo w ten sposób zdobywa się cenne doświadczenie, poznaje innych ludzi, nowe techniki śpiewania, wygrywa, ale też uczy się przegrywać.


Obecnie w pracy pani Barbary śpiewanie odgrywa bardzo dużą rolę. Na brak chętnych do nauki śpiewu nie narzeka, ma komplet. Ale nie jest tak, że nikogo więcej nie przyjmie na swoje zajęcia.
- Jak widzę w kimś potencjał, to zawsze staram się go wydobyć i rozbudzić - zapewnia.


Wspaniałymi efektami jej pracy mogą być choćby niedawne dwa koncerty, których była pomysłodawczynią: bajkowy koncert "Nie bój się marzyć" (w sumie było to 10 koncertów, które obejrzało prawie tysiąc osób!), w którym wzięły udział wszystkie szkoły z terenu gminy Giżycko i przedszkola z Giżycka. Spektakl w całości był oparty na twórczości Walta Disneya, a piosenki pochodziły z bajek „Królewna Śnieżka”, „Pocahontas”, „Merida Waleczna”, „Mulan”, „Mała Syrenka”, „Vaiana”, „Roszpunka” i „Kraina lodu”.


Wielkim sukcesem był także koncert retro - „Powróćmy jak za dawnych lat". Zespół aktorski stworzyły dzieci i młodzież, członkowie zespołu Kaprys i seniorzy. Postawili na warsztat 14 kultowych, wciąż żywych utworów z oryginalnego repertuaru Eugeniusza Bodo, Kaliny Jędrusik, Marii Koterbskiej, Mieczysława Fogga, Heleny Grossówny, Bernarda Ładysza, Aleksandra Żabczyńskiego i Hanki Ordonówny. Kilku tygodni intensywnych przygotowań dało efekty. Autorką scenariusza i reżyserką koncertu była właśnie Barbara Somionka.


Zawsze jednak dobrze jest czuć, że ktoś wspomaga nasze działania.
- Bardzo dziękuję rodzicom, którzy często mnie wspierają w moich zwariowanych pomysłach oraz zespołowi Kaprys, który prowadzę przy GOKiR Wilkasy. To grupa dorosła licząca pięć osób, które także dają mi niezwykłe wsparcie - dodaje pani Barbara.


Niektórym może się wydawać, że praca w domu kultury jest łatwa, lekka i przyjemna, że to ciągła "impreza".
- Prawda jest taka, że bywam bardzo zmęczona, czasem mam dosyć, ale ta praca to moja pasja. Uwielbiam być wśród ludzi, od nich czerpię energię i oddaję im swoją, jak widzę moje dzieciaki, ich uśmiechy, sukcesy, to zmęczenie od razu przechodzi, chce się działać dalej - zapewnia instruktorka. - Zdaję sobie sprawę, że zatraciłam się trochę w tej pracy, ciężko znaleźć więcej czasu dla rodziny. Ale żeby być dobrym instruktorem, trzeba poświęcić się temu, co się robi. Ja pracuję nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę i lubię.
KT

Fot. Arch. GOKiR Wilkasy






2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5