Andrzej Paszkiewicz z diamentową odznaką i Nagrodą św. Brunona

2021-02-10 08:34:25(ost. akt: 2021-02-10 12:30:58)

Autor zdjęcia: arch.A.Paszkiewicz

Andrzej Paszkiewicz, znakomity trener piłki ręcznej, od 30 lat prowadzący społecznie drużyny giżyckich szczypiornistów. Organizator tysięcy meczów, setek turniejów i niepoliczalnych godzin treningów. W 2020 roku został uhonorowany Diamentową odznaką za zasługi dla Polskiej Piłki Ręcznej i obchodził jubileusz pracy trenerskiej. Laureat tegorocznej Nagrody św. Brunona Patrona Giżycka.
Będąc nastolatkiem, jaki sport Pan uprawiał?
– Jak każdy chłopak zaczynałem od piłki nożnej. Pierwszym moim trenerem był Edek Hincman. Jak większość wówczas jeździłem na łyżwach długich i w „złotym krążku” u trenera Bohdana Tubilewicza. Moimi koleżankami z klasy były świetne łyżwiarki Ewa Deglau, Ela Bruzgo i późniejsza słynna aktorka – Jola Maria Pakulnis. Przyjaźnię się do tej pory z reprezentantami Polski w łyżwiarstwie Mundkiem Budnym i Jurkiem Nowakowskim. W liceum moim wychowawcą był późniejszy burmistrz Marian Lemecha. Pod jego skrzydłami zdobyłem tytuł mistrza województwa w koszykówce, a z późniejszymi nauczycielami giżyckimi Bogdanem Mociasem i Romkiem Sokalskim oraz między innymi z późniejszym burmistrzem Jankiem Grabowskim wicemistrza w siatkówce. Tam też zaczęliśmy grać w piłkę ręczną. Oczywiście również żeglowałem i latałem na bojerach.

Dlaczego piłka ręczna kobiet? Dlaczego został Pan trenerem dziewcząt a nie chłopców?
– Podczas studiów na wrocławskiej AWF miałem przyjemność grać w rozgrywkach akademickim z Jurkiem Klempelem, najlepszym w historii polskim piłkarzem ręcznym. Mieliśmy także najlepszą w kraju drużynę żeńskiej piłki ręcznej AZS AWF Wrocław z wieloma pięknymi dziewczynami, więc…było przyjemnie, a to się długo pamięta. Uważam, że praca z dziewczętami na początku jest bardzo trudna. Wymaga przede wszystkim olbrzymiej pracy wychowawczej. Niemniej z biegiem czasu praca staje się przyjemna, te z nich, które poważnie podchodzą do tematu stają się formą plastyczną, którą coraz łatwiej można formować. Uczą się wygrywać lecz także przegrywać, stają się odporne na krytyczne sytuacje życiowe. Uważam za zaszczyt, że przyjaźnię się do tej pory ze wszystkimi.
Na temat chłopców mam zdanie, którego nie chciałbym w tej miłej rozmowie poruszać. Powiem tylko, że trzykrotnie moja praca z chłopcami zakończyła się porażką wychowawczą.

Największe Pana sukcesy z giżycką drużyną?
– Moim największym sukcesem nie są wyniki sportowe. Udało mi się wychować prawie dwieście dziewcząt, które stanowią przykład do naśladowania nie tylko w sporcie i to jest dla mnie najważniejsze. Oczywiście fajnie jest wygrywać, więc zawsze do tego dążę. Miałem zaszczyt być trenerem reprezentacji Warmii i Mazur, która dwukrotnie uczestniczyła w finałach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. W roku 2010 uzyskałem wraz zespołem awans do I ligi, niestety z powodu braku środków nie braliśmy udziału w rozgrywkach. Zdobyłem czternaście tytułów Mistrzów Województwa, cztery razy awansowałem do półfinałów Mistrzostw Polski, raz do finałów oraz miałem duży udział w srebrnym medalu Mistrzostw Polski szkół gimnazjalnych, który zdobyła klasa sportowa Gimnazjum nr 1 w Giżycku. Miałem także przyjemność współpracować z kadrą narodową juniorek młodszych.

W tym roku miasto nie dofinansuje XVIII Mazurskiego Festiwalu Piłki Ręcznej ani XX Andrzejkowego Turnieju Piłki Ręcznej. Zorganizuje Pan imprezy bez grantów?
– Nie pierwszy to raz, kiedy nasze miasto nie jest zainteresowane współorganizacją największej w Giżycku imprezy sportowej i największej w Polsce imprezy dla młodzieży grającej w handball, uznanej za najlepszą imprezę dla młodzieży w stuleciu Polskiej Piłki Ręcznej. Cóż – ciągle mnie to dziwi….lecz damy radę.

Czy piłka ręczna nigdy się Panu nie nudzi?
W wykonaniu mądrych i pięknych dziewcząt i kobiet – nigdy.

Ma Pan ulubione zespoły w tej dyscyplinie?
– Kiedyś uwielbiałem grające na przełomie wieków Dunki i Koreanki, także prowadzone dwadzieścia lat temu przez mojego przyjaciela Adama Fedorowicza słupianki ze Słupii Słupsk, notabene Mistrzynie Europy. Teraz Norweżki.

Czy ma Pan jakieś inne pasje oprócz piłki?
– Jestem wielkim miłośnikiem wszelkiego rodzaju muzyki. Uważam się za znawcę muzyki rockowej przełomu lat 60/70, a także szeroko rozumianego bluesa. Bardzo lubię żeglarstwo – jestem instruktorem żeglarstwa i gorąco wspieram całe giżyckie żeglarstwo.

Czy gdyby Pan mógł, to zmieniłby coś w swoim życiu? Zrobiłby coś inaczej?
– Raczej nie. Mam udane życie, wspaniałą kochającą żonę, synów, wnuków i wreszcie wnuczki. Dobrych Przyjaciół. Spełniam się w biznesie i w sporcie. Kiedyś marzeniem moim było zostać dziennikarzem muzycznym lub komentatorem sportowym – teraz to marzenie realizuje z powodzeniem mój najmłodszy syn – więc, jak to kiedyś mówiliśmy – SZAFA GRA!
Dziękuję za rozmowę.
Renata Szczepanik

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5