Po 45 latach czas na zmianę. Baza do rozbiórki

2019-06-30 09:00:00(ost. akt: 2019-06-28 13:43:02)
Siedziba Międzyszkolnej Bazy Sportów Wodnych przy ulicy Nadbrzeżnej pamięta wiele. To tu latami przychodziły pokolenia giżycczan, by stawiać pierwsze kroki w żeglarstwie, dobijać do brzegu po regatach, odbierać kolejne medale.
Budynek pamięta licznych zawodników, trenerów, pracowników obsługi, mnóstwo żeglarskiego sprzętu i niezliczoną już liczbę regat, dla których był bazą. Pamięta szkolenia dzieci i młodzieży, wylane litry potu podczas mycia łódek, zmęczenie po treningach i łzy szczęścia z powodu osiąganych sukcesów. To miejsce ważne dla wielu młodych i nieco starszych giżycczan i choć jego wygląd pozostawia wiele do życzenia i od lat nie wpasowuje się w architektoniczny postęp, to rozbiórka bazy wzbudza pewien żal. Sentyment do  tego miejsca ma wiele osób. Pierwsze żeglarskie kroki stawiał tu m.in. Zbigniew Kusznierewicz – ojciec Mateusza – najbardziej utytułowanego polskiego żeglarza sportowego.


Pierwszy znak końca Bazy to opuszczenie bandery 31 sierpnia ubiegłego roku. Teraz mają wkroczyć ciężkie maszyny i zrównać ją z ziemią.

Łącznie przez lata – a tym roku przypada 60. rocznica powstania — "na Bazę" chodziły setki osób. Zachowały się nawet deklaracje członkowskie z lat 60. i 70.
— Znalazłem swoją deklarację członkowską z maja 1971 roku — mówi Wojciech Caban, kierownik Miejskiej Bazy Sportów Wodnych. — Była to jeszcze baza drewniana, przy poniemieckiej plaży miejskiej.


Drewniany pawilon nad Niegocinem był podzielony na dwie części — w jednej znajdowała się część sportowa, a w drugiej rekreacyjno-wędkarska  z dwoma pomostami (zachowały się nawet rejestry kto gdzie stał, ile płacił). Z jednej strony budynku w wydzielonych boksach wędkarze trzymali m.in. paliwo do silników, które dawało Bazie charakterystyczny zapach. Mówiło się, że właśnie zapłon paliwa był przyczyną pożaru, który wybuchł w 1973 roku i częściowo strawił obiekt. Trzeba było wszystko przebudować. Wiosną 1974 roku ruszyła inwestycja, a w lipcu obiekt był już gotowy. Warto wspomnieć, że również młodzież angażowano przy drobnych pracach modernizacyjnych. Ostatecznie zlikwidowano istniejącą budowlę i postawiono pawilon handlowy "Anatol", który właśnie jako Baza przetrwał do dziś. Budowa trwała tak krótko, bo w lipcu 1974 r. odbywały się u nas Ogólnopolskie Igrzyska Młodzieży Szkolnej na Niegocinie, na których otwarcie i zakończenie przyjechał ówczesny minister oświaty i wychowania Jerzy Kuberski.


Wojciech Caban podczas regat w 1974 roku pomagał przy dekoracji zawodników, trzymając tacę z medalami. Zawodnikiem MBSW był w latach 1971-1978. Jego pierwszym trenerem był Tadeusz Orłowski, dyrektorem MBSW był wówczas Antoni Wojciechowicz. Pan Antoni to osoba bardzo związana z życiem MBSW, kierował nią  20 lat, do 1979 roku. Zastąpił go na krótko Lech Biegalski, później nastali kolejni dyrektorzy: Jerzy Roginiewicz, Zbigniew Lewkowski, Mirosław Kołodziejczyk i od 1996 roku Wojciech Caban, który tę funkcję sprawuje do dziś, co czyni go osobą najdłużej zarządzającą Bazą.
— Trzeba mieć serce, pasję i chęć do tego, inaczej to nie miałoby sensu — mówi pan Wojciech. — Tu nie ma dzwonków, nie kończy się pracy o 16, cały czas coś się dzieje.


Jeszcze w 1976 roku powstał zamysł, by przy Szkole Podstawowej nr 4 utworzyć klasę sportową o profilu żeglarskim. Wiosną w kl. IV przeprowadzono nabór i od 1 września 31 piątoklasistów rozpoczęło naukę żeglowania. Uczyli się tu utytułowani zawodnicy, m.in.: Marek Chocian (dwukrotny olimpijczyk), Jacek Niewiadomski, Marcin Czałbowski, Jan Makarzec, Dariusz Dołęga, Krzysztof Madany. Był to jednorazowy "zryw' żeglarski w SP 4, w następnym roku zainteresowanie tym profilem było tak mało, że klasy nie utworzono. Pomysł reaktywowano w nowym tysiącleciu, ponownie, tworząc klasy żeglarskie w "Czwórce".


Jako dziecko Wojciech Caban przychodził z mamą na plażę i przez płot podpatrywał zajęcia, w których uczestniczył starszy brat. Któregoś dnia wszedł na teren Bazy, gdzie od razu starsi „Bazuni” założyli mu kapok i wrzucili do wody. Niedługo po tym "chrzcie"  wstąpił do Bazy i... został aż do teraz. Spodobały mu się łódki, żagle, ruch. Początkowo pełnił rolę balastu, potem wziął stery w swoje ręce i szlifował żeglarski fach, aż dopłynął po medale. Zaczął od grupy optymistkowej, z której przesiadł się na Cadeta.

— Zgrałem się z Mirkiem Kołodziejczykiem i stworzyliśmy duet jak na tamte czasy naprawdę niezły, zdobywaliśmy medale — wspomina Wojciech Caban.
Tamte lata wspomina z sentymentem, tym bardziej, że z Mirkiem Kołodziejczykiem zdobył w 1974 roku Wicemistrzostwo Polski, a w 1976 roku brązowy medal Ogólnopolskich Igrzysk Młodzieży Szkolnej.


Na czas matury i służby wojskowej miał trzyletnią pauzę od żagli, ale wrócił. Podczas pobytu w wojsku, mając przepustkę nawet na 48 godzin, wsiadał w autobus czy łapał autostop i ruszał nad jeziora. Potem już jako trener prowadził do sukcesu kolejnych zawodników – min. Pawła Kacprowskiego – olimpijczyka z Sydney, Tomka Andrysa, Marka Stańczyka, Wojtka Myśliwca, Andrzeja Kucieńskiego, Janka Fursewicza, Zbyszka Jatkowskiego, Rafała Sielickiego, Tomka Sołtaniuka, Radka Gajdamowicza, Roberta Graczyka.


Na przestrzeni parudziesięciu lat życie w Bazie zmieniło się. Były różne okresy, grubsze i chudsze lata, bowiem wiele zależy od środków finansowych. Sprzęt, wyjazdy na regaty — to wszystko kosztuje niemało. Z czasem do akcji wkroczyli rodzice, służąc ogromnym wsparciem zawodnikom, trenerom. Wciąż dokładają swój udział w sukcesach dzieci i młodzieży. Powstał Uczniowski Klub Żeglarstwa Regatowego "Niegocin" — Giżycka Grupa Regatowa z prezeskami: Martą Skarżyńską Stańczyk i obecnie Alicją Klimaszewską na czele oraz bardzo aktywną grupą rodziców, którzy dokładają wszelkich starań, by ułatwić młodym żeglarzom trenowanie i osiąganie sukcesów.


W 2009 roku budynek Bazy posłużył jako plan filmowy do serialu "Przystań", emitowanego przez TVP 1 (wówczas został pomalowany na pomarańczowy kolor i zyskał napis Baza"Przystań" Giżycko). Baza została wówczas siedzibą MOPR-u, bo serial był o ratownikach właśnie. I dziś te dwie organizacje sąsiadują ze sobą, bo obecna Baza ma siedzibę w Porcie Ekomarina, obok MOPR-u. Na takie miejsce giżyccy żeglarze czekali długo i doceniają jego walory. To miejsce nowoczesne, wspaniale wyposażone i dostosowanie do wymogów współczesności. Pomimo to na pewno nie jednemu łza się oku zakręci na widok rozbiórki dawnej Bazy.


— Obecnie porządkujemy teren i do czasu uchwalenia Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego terenu plaży miejskiej żadnych decyzji nie będę podejmował — informuje burmistrz Giżycka Wojciech Karol Iwaszkiewicz. — Będzie tutaj prowadzony port, miejsca do cumowania. Usuwamy zrujnowany budynek, który raczej nie zdobi, otwieramy przestrzeń, a w przyszłości zdecydujemy czy będziemy tutaj prowadzić drugi port miejski (taką Ekomarinę 2) czy udostępnimy odpłatnie (dzierżawa, wieczyste użytkowanie) prywatnemu podmiotowi do prowadzenia tutaj działalności. W każdym razie uważam, że nigdy ten teren nie powinien być sprzedany. Miasto musi zachować kontrolę nad tą częścią nabrzeża.

ZO

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mieszkaniec #2755405 | 89.229.*.* 30 cze 2019 23:47

    a ja uważam, że teren jest już "zarezerwowany" dla jakiegoś inwestora, kwestia czasu

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. TZN XENNA #2755244 | 89.229.*.* 30 cze 2019 14:13

      Jestem za terenem otwartym i nie powinno się tam coś budować ... dobrze że burzą te dziadowski budynek bo zimę palacz tylko tam smrodził dookoła .

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5