Nasze plastikowe życie…

2019-07-05 18:00:00(ost. akt: 2019-07-05 19:51:05)
Butelki plastikowe

Butelki plastikowe

Autor zdjęcia: pixabay

Do napisania tego listu skłonił mnie ostatnio przeczytany artykuł w internecie na temat: czy i ile mamy plastiku w naszym organizmie. Okazuje się, że mamy i to niestety sporo, bo go... zjadamy! — pisze nasza czytelniczka.
Kilku naukowców przebadało ileś tam osób z różnych krajów i kontynentów na podstawie… kału. Inaczej się nie dało. Wyniki są jednoznaczne, mamy już plastik w sobie! Nie będę wdawać się w szczegóły, ile tego jest, ale fakt jest faktem, mamy plastik w sobie, bo go zjadamy!!!

Wiem, temat rzeka… wielu już o tym pisało i pisać będzie, a my dalej swoje, dalej dźwigamy reklamówki pełne plastikowych butelek i opakowań z supermarketów do domu, potem to wszystko ląduje gdzieś tam sobie.

A zaczęło się tak niewinnie…W 1907 r. amerykański chemik Leo Hendrik Baekeland z połączenia fenolu i formaldehydu wynalazł bakelit i zapoczątkował erę tworzywa sztucznego. I tak to się zaczęło. Nie mam do niego o to pretensji, bo myślę, że gdyby nie on, to jakiś inny naukowiec prędzej czy później dokonałby tego odkrycia.

Zaczęłam zastanawiać się nad sobą, czy jem ten plastik, czy nie jem, czy moje życie jest uzależnione od plastiku, czy żyję zdrowo.


Prawie wszystko co kupujemy jest pięknie zapakowane, kolorowe plastikowe opakowania, a to przyciąga oczy nasze i naszych dzieci. Ale wiem, że można inaczej i od długiego czasu tego się trzymam. Nie ma się czym chwalić, że nie jem mięsa, wędlin, że staram się zdrowo odżywiać, nie o to mi chodzi. Nie będę przytaczać statystyk, ile plastiku trafia do brzuchów ryb, itd., bo statystyki czytamy, ale nas to nie rusza. Chodzi mi o to gdzie, co i jak kupuję. A staram się robić to świadomie.
Przypomniałam sobie zdarzenie chyba z 1978 lub 1979 roku. Do rodziny przyjechał Polak od lat mieszkający w Ameryce i do dnia dzisiejszego pamiętam, co powiedział po kilku dniach pobytu u nas: „Polskie dziewczyny są takie piękne, ale dlaczego chodzą na randki z reklamówką? U nas, w Ameryce w takich reklamówkach nosimy zakupy…”.


A w tamtych latach noszenie reklamówek z napisem np. ALDI to był szpan! Z biegiem lat ten szał minął i szpanem teraz jest raczej torba bawełniana noszona na zakupy jak również czasem jako torebka, no, może nie na randkę…

Co ja dobrego robię i co jeszcze mogę zrobić dla ochrony świata od nadmiaru plastiku?
Wody w butelkach plastikowych nie kupuję od dawna, oj, czasem zdarzy się w podróży na szybkiego kupić małą butelkę do pociągu. W domu nasz mazurski „kamień” z kranówki przelewam przez filtr. Sporadycznie odwiedzam supermarkety, wspieram nasze małe, lokalne polskie sklepy oraz targowisko. Do dzisiaj mam jeszcze stary wiklinowy koszyk na zakupy, oj, kiedyś to była moda na wiklinę, nawet sklep z wikliną mieliśmy, ale teraz lżejsze i wygodniejsze są reklamówki. Na truskaweczki kobiałka, w torebce zawsze torba lniana na zakupy.


Gdy lodówka świeci pustkami, biorę ten mój koszyczek i odwiedzam rynek, tam wszystkie warzywa i owoce lądują w koszyku bez towarzystwa woreczków foliowych. Ale latem serce mi się kraje, gdy widzę mój ulubiony bób zaparowany w woreczek foliowy… o zgrozo!


W większości piekarni panie wkładają bochenek chleba do torebki papierowej, a w sklepie Społem pani sprzedawczyni ukroi kawałek żółtego sera z lokalnej mleczarni, smakuje dużo lepiej niż te plastrowane i pakowane w folie.
Ryż, kasze, czy inne podobne produkty tylko luzem, choć tu nie da rady uniknąć opakowania plastikowego. Oczywiście dużo szybciej i łatwiej ugotować ryż w woreczku, niż bawić się w odmierzanie proporcji wody i sypkiego ryżu. Gotowanie 20 minut w folii… więc stąd ten plastik w naszym ciele. Podobnie jest z kaszami, bo nie dość, że miesiącami leżą w plastiku to jeszcze „doprawiamy” to gotowaniem w plastiku.


Kupujemy mrożonki w folii, bo łatwiej i szybciej wrzucić gotowe do garnka, a warzywa z rynku trzeba umyć, obrać, pokroić, ale dzisiaj wszystko szybko, w pośpiechu, zakupy szybkie, gotowanie szybkie, chorowanie szybkie. A przecież lepiej mniej, ale zdrowo.


Nie tylko o żywność chodzi, choć ona wnika do organizmu najszybciej. Chodzi też o kupowanie dzieciom zabawek plastikowych, zwłaszcza małym dzieciom, które wszystko wkładają do buzi. Fajnie byłoby wrócić do naszych korzeni i układania na podłodze drewnianych klocków, ileż to radości było.

Często jeżdżę autobusami do Niemiec. Ostatnio miałam przyjemność jechać piętrowym, zajmując miejsce 74…czyli ponad 70 osób, które przez kilkanaście godzin jazdy chcą pić. Przemiłe panie lub panowie piloci podają herbatki, kawki w jednorazowych kubeczkach plastikowych, niech każdy pasażer wypije przez drogę kilka napojów, można sobie pomnożyć, ile plastiku ląduje na śmietniku.


Byłam kilka razy z przyjaciółmi na obiedzie w fajnej stołówce w Giżycku, proste wyposażenie, ale obiady naprawdę domowe i cena dostępna. Ale podawane na talerzach plastikowych, to mnie zraziło, pomyślałam o tych setkach talerzyków codziennie lądujących w koszach. Na pewno są odpowiednio segregowane, ale myślę sobie, że skoro na kuchni codziennie się gotuje, to można też wstawić zmywarkę do naczyń. W wolnych chwilach sama chętnie pomogę przy obsłudze, naprawdę!

Ja wiem, że nie unikniemy plastikowego świata. Ale gdyby każdy z nas zastanowił się, co JA mogę zrobić dla naszej PLANETY, to już jakiś krok ku lepszemu.
Uczmy nasze dzieci, że bez plastiku można żyć.

Pozdrawiam Czytelników
Barbara Nowosielska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. tak #2761419 | 37.30.*.* 13 lip 2019 10:00

    Zgadzam się z Panią w 100%

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5