Lód zawsze jest niebezpieczny. Rozmowa ze Zbigniewem Kurowickim, prezesem MOPR-u w Giżycku

2018-03-10 13:47:00(ost. akt: 2018-03-10 13:48:23)
Zbigniew Kurowicki: Pamiętajmy, że zawsze, niezależnie od mrozów, na lodzie trzeba zachować maksymalną ostrożność

Zbigniew Kurowicki: Pamiętajmy, że zawsze, niezależnie od mrozów, na lodzie trzeba zachować maksymalną ostrożność

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Wśród mieszkańców Mazur nie brakuje amatorów wchodzenia na lód. Jak chodzić po lodzie, by nie narazić się na niebezpieczeństwo? Pytamy Zbigniewa Kurowickiego, prezesa zarządu Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Początek tegorocznej zimy był mało zimowy. Na przełomie lutego i marca mrozy jednak przyszły nad jeziora. Jak obecnie wygląda sytuacja, jeśli chodzi o pokrywę lodową?

— Jest zdecydowanie lepiej. Jesteśmy nieco spokojniejsi o to, że amatorzy, na przykład łowienia na lodzie, nie zrobią sobie krzywdy. Częściowo zalega śnieg i zmniejsza się ryzyko poślizgnięcia na lodowej tafli. Poza tym mrozy spowodowały, że grubość lodu jest powyżej 20 centymetrów, a co za tym idzie, więcej miejsc jest bezpieczniejszych. Generalnie mamy tzw. starą zimę, jeżeli chodzi o mrozy. Ale to nie zwalnia z zachowania bezpieczeństwa, planując wyjście na zamarznięte jezioro.

No właśnie. Czy kiedykolwiek możemy powiedzieć, że na lodzie jest bezpiecznie?
— Teoretycznie tak – na lodowisku. Ale tylko teoretycznie, bo i na lodowisku można sobie nabić guza…

Jak zatem można, czy też jak należy zabezpieczyć się, planując wyprawę na zamarznięte jezioro?
— Warto pomyśleć, by mieć na butach jakieś raki. Można zakupić fachowy sprzęt do samoratowania. To jednak jest koszt, dlatego można samemu taki podstawowy sprzęt przygotować w bardzo prosty sposób. Na przykład do własnego plecaka można wsadzić zapakowane w worku na śmieci ubranie, dobrze związać, i dobrze umocować plecak na plecach, by nie zsunął się w przypadku wpadnięcia do wody. Tym samym sposobem mamy środek ratunkowy, jak i zapasowe, suche ubranie. To sprawdzona metoda, w krajach skandynawskich to się na co dzień stosuje.

Ale zabezpieczenie przed zatonięciem to jedno, jeszcze trzeba mieć narzędzie, które w razie wypadku pozwoli nam się wydostać na powierzchnię. Najprostsza metoda jest zawiązanie dwóch dużych gwoździ na sznurku i przewiązanie przez szyję. Wędkarze mogą wykorzystać swoje piki, można też wykorzystać na przykład kijki narciarskie czy trekkingowe.
Co ważne, wchodząc na lód trzeba poinformować o tym rodzinę, znajomych, powiadomić ich o planowej porze powrotu. Najlepiej nie wychodzić samemu, tylko zabrać na przykład kolegę. Ważne, by tak zapakować telefon, by w razie czego nie zamókł. Istotne jest również, by ubrać się w miarę ciepło, na tzw. cebulkę. I można iść, przecież wszystko jest dla ludzi. Ale nadal trzeba mieć świadomość, że lód jest niebezpieczny!

A co robić, gdy jesteśmy świadkami tego, że pod kimś załamał się lód?
— Podstawa, i to jest najważniejsze, to zadzwonić na numer alarmowy. Mamy bardzo dobre poduszkowce, które na lodzie, w zależności od siły i kierunku wiatru, mogą rozwinąć prędkość nawet 150 km/h. Zatem dotarcie na miejsce zdarzenia, na przykład gdy dojdzie do załamania się pod kimś lodu, to dla nas kwestia minut. Ale najważniejsze jest to, aby informacja o zagrożeniu dotarła do nas jak najszybciej. Bywa jednak też tak, że ktoś do nas dzwoni, informując o zdarzeniu, ale nie jest w stanie podać, gdzie do tego doszło. Warto więc po prostu wiedzieć, gdzie się znajdujemy.

Tutaj niezmiernie pomocna jest darmowa aplikacja „Ratunek”, którą zupełnie bezpłatnie można zainstalować na swoim telefonie komórkowym. Po jej uruchomieniu od razu dostajemy informację o lokalizacji z dokładnością do kilku metrów. A nam więcej nie potrzeba, by udzielić pomocy potrzebującym. Co ważne, bo wiele osób, szczególnie starszych, ma obawy, czy aby przez taką aplikację nie są inwigilowani, to muszę zapewnić, że podaje ona lokalizację tylko o wyłącznie wtedy, kiedy zostanie uruchomiona. Ważne jest też to, że w tej aplikacji można zawrzeć ważne dla ratowników czy lekarzy informacje, jak o tym, jakie przyjmujemy leki, jaka jest nasza historia choroby, czyli wszystko to, co pomoże nieść jak najskuteczniejszą pomoc na przykład przez załogi pogotowia.

A jeśli już poinformujemy służby, to czy coś więcej możemy, czy też być może powinniśmy zrobić?
— Samo poinformowanie służb to już jest udzielnie pomocy. Kto jest odważny, może po śladach zostawionych przez osobę, które wpadła pod lód podejść do tego miejsca i podać gałąź, pasek, cokolwiek. Ale najważniejsze jest to, by przede wszystkim zadbać o swoje bezpieczeństwo! Nie chcemy, by dochodziło do takich sytuacji, że zamiast jednej osoby, nagle musimy ratować dwie. Tak więc niekoniecznie trzeba być bohaterem.

Czy planując wyprawę na zamarznięte jeziora można u ratowników sprawdzić, jaka jest grubość lodu? Czy jest bezpiecznie?
— Nasze zespoły z czterech stacji czuwających nad bezpieczeństwem na terenie jezior mazurskich co jakiś czas wylatują na poduszkowcach na jeziora i kanały, sprawdzając i uśredniając grubość lodu. Jest to robione co kilka dni, w zależności od temperatury. Im ona wyższa, lub gdy pojawiają się wahania temperatury, tym częściej sprawdzamy grubość pokrywy. Tak więc każdy, kto chce, może do nas zadzwonić i dowiedzieć się, jaka jest średnia pokrywa lodu.

Zachowanie bezpieczeństwa to jedno. A jak przedstawia się sprawa świadomości osób, które wchodzą na lód? Mieszkańców, turystów?
— Na zamarznięte jeziora najczęściej wchodzą miejscowi. Robią to ci, którzy się tutaj urodzili, od lat chodzą na ryby. Im się wydaje, że doskonale znają panujące na jeziorach warunki. W wielu przypadkach to może być zgubne. Wiele osób myśli, że jak się nad wodą urodzili, to nic im nie grozi. To jest naszą największą bolączka.

Brak wyobraźni?
— Osoby miejscowe myślą, że znają jeziora. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak one się zmieniają. Na przykład odkąd żyję, nie pamiętam, by kiedykolwiek stan wód był tak wysoki. A to zupełnie zmienia specyfikę danego zbiornika. Dwadzieścia lat temu było zupełnie inaczej. Dlatego zawsze będziemy to powtarzać do znudzenia: zawsze, niezależnie od mrozów, trzeba zachować maksymalną ostrożność, o czym rozmawialiśmy wcześniej.

Czego można życzyć mazurskim ratownikom wodnym? Aby jak najrzadziej musieli wyruszać na jeziora?
— Wręcz przeciwnie. My chcemy być na jeziorach. Ale z młodymi ludźmi, ze szkół i przedszkoli, którym chcemy opowiadać o bezpieczeństwie i pokazywać, jak o nie dbać. Dlatego zapraszamy do nas młodych ludzi.

Rozmawiał Łukasz Razowski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. aaa #2459633 | 89.229.*.* 11 mar 2018 19:48

    a samochód służbowy pod domem tego pana jak parkował tak parkuje. z okna mojego domu widać doskonale.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5