Bliżej nieba

2016-05-27 10:27:40(ost. akt: 2016-05-27 10:31:51)

Autor zdjęcia: Specajlny Ośrodek Szkolno - Wychowawczy w Giżycku

Tatry żegnaliśmy tonąc w deszczu. Niejednemu z nas również zakręciła się łza w oku
Kolejna wyprawa TRAPERSÓW z SOSW jest już historią, a zdawać by się mogło, że od planu do jego realizacji dzieliła nas ogromna przepaść… Czasu, przygotowań, gromadzenia środków. Jedynie nasze marzenia nie budziły wątpliwości, każdy je posiadał i wytrwale dążył do ich realizacji.

Pomogło nam wiele życzliwych osób, które wsparły nas finansowo podczas kiermaszy, kupując nasze ozdoby. Obiecaliśmy, że każdego zabierzemy ze sobą. Byliście Państwo z nami w naszych sercach i pamięci . Zapewniamy, że wrażeń było wiele…

Wczesnym popołudniem, w niedzielę 8 maja, wyruszyliśmy z Giżycka do Szyman. Pierwszą niewiadomą był lot samolotem do Krakowa. Udało się! Bezpiecznie dotarliśmy do stolicy Małopolski. Wieczorna droga do schroniska połączona była ze zwiedzaniem tego pięknego miasta.
Krótki odpoczynek i my znów na nogach, wszak poniedziałek naszpikowany był atrakcjami. Już o 9 byliśmy w Wieliczce, gdzie w Kopalni Soli przemierzaliśmy podziemne korytarze trasy turystycznej. Na szczęście, po wyjściu na powierzchnię ziemi, szybko się rozpogodziło i już za moment w promieniach majowego słońca spacerowaliśmy po krakowskiej Starówce i Wawelu. Urzekło nas piękno miasta, infrastruktura dostosowana do potrzeb osób na wózkach inwalidzkich, ale przede wszystkim zwyczajna ludzka życzliwość, której nie zabrakło podczas całe naszej wycieczki. Wieczorem zaś wsiedliśmy do pociągu, by po blisko 4 godzinach podróży dotrzeć do Zakopanego. Z tęsknotą wypatrywaliśmy nie tylko szczytów górskich okalających miasto, ale i miejsca noclegowego. Byliśmy wykończeni…

Kolejne dni umykały niepostrzeżenie… We wtorek widzieliśmy Wielką Krokiem, niektórzy z nas również podziwiali widoki z tej skoczni narciarskiej. Spacer ulicami Zakopanego zawiódł nas na Krupówki słynny podhalański deptak. Panoramę miasta oglądaliśmy ze szczytu Gubałowki, na którą wjechaliśmy kolejką.
Środa była wyzwaniem dla nas wszystkich. Długa i wyczerpująca wędrówka nad Morskie Oko pozbawiła nas energii. Wszystko jednak minęło, gdy naszym oczom ukazał się ten zachwycający tatrzański staw. Było warto. Wracaliśmy już szybciej, nie tylko dlatego, że było z górki , ale przede wszystkim dzięki grzmotom, które usłyszeliśmy (skutecznie nas zmobilizowały do wysiłku).

Następnego dnia spacerowaliśmy Doliną Kościeliską.
Do tej pory mamy wątpliwości, który zakątek Tatr najbardziej nas zauroczył. Wszędzie było pięknie.
Tatry żegnaliśmy tonąc w deszczu. Niejednemu z nas również zakręciła się łza w oku. Pokonaliśmy kolejne bariery zdawać by się mogło nie do przekroczenia. Mimo zmęczenia wracaliśmy silniejsi, przesunęliśmy wiele granic, szczególnie tych, które tkwią w naszych przekonaniach. Poradziliśmy sobie i spełniliśmy marzenia.

Burzowe polskie niebo nie było przeszkodą dla kapitana, który pilotował samolot, którym wracaliśmy do Szyman. Bezpiecznie lecieliśmy nad chmurami widząc słońce. Ten lot nauczył nas wiele. Teraz już wiemy, że nawet, gdy nad naszym życiem pojawiają się chmury niepowodzeń, należy pamiętać, że gdzieś nad nami świeci słońce dając nadzieję na dobre zakończenie historii, która nas dotyka.

Do domów wróciliśmy z bliskimi, którzy czekali na nas na lotnisku.
Nie może być inaczej, mamy już pomysły na kolejne wyprawy.
Uczestnikami wyprawy byli: Piotr Brant, Damian Matusiewicz, Teofil Sinkiewicz, Krystian Grygojć, Agnieszka Doniec, Zofia Brant, Marzena Matusiewicz, Tadeusz Sinkiewicz i Monika Pouch.


Źródło: Artykuł internauty

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5